W dobie pandemii. Pracujemy, niby zwyczajne. Dzieje się, jednak każde przedstawienie które wychodzi na deski sceny jest nagrywane. Oglądamy je później jak film lub teatr telewizji.
Mamy małą produkcję teatralno, telewizyjną.
Sam proces powstawania sztuki jest nie zachwiany. Tak jak pisałam we wcześniejszym wpisie. Próby , mierzenie i dopasowywanie ,ustalanie charakteryzacji, fryzur jest taki sam jak gdyby widzowie byli na widowni. W końcu widz wróci, znikną zakazy i wszystko musi być dopracowane tak by później przedstawienia odbywały się naturalnie. Z salą pełną ludzi.
W „Opowieści wigilijnej” są duchy, jest ich sporo. Jak ktoś oglądał film lub animowaną bajkę lub czytał książkę to pewnie to zauważył.
Gdyby był to film, pewnie charakteryzator na każdą postać. W tym przypadku na każdego ducha miał by parę godzin. By z aktora powstał duch. Jest wiele sposobów. Maski, odlewy, lub długo trwały piękny makijaż..
Dłonie aż wyrywały by się do pracy w moim przypadku. Jednak teatr ma swoje prawa.
Musi być dość szybko, liczy się czas, pomysł i końcowy efekt..
Ci sami aktorzy grali nie tylko duchy ale także żołnierzy, więźniów..
Nie chcieliśmy posiłkować się maskami z odlewów. Za kulisami jest ciemno, na przebiórkę były 2 minuty, później znów przebiórka w inną postać . Więc jeżeli nawet jakiś makijaż by powstał w ciemnościach za scena. Nie było możliwości , by później odbyło się rozcharakteryzowanie aktora.
Trzeba było dumać co z tym zrobić ….
Tak powstały maski z zwyczajnej pończochy. Proste, szybkie w obłudzie, bezkolizyjne w 2 minutowych przebiórkach w ciemnościach za kulisami.
Niby nic, a efekt na scenie dobry. W światłach sceny, z reflektorami i z kostiumem zrobiły postać.